Już mi trochę lepiej, ale ciągle mam sporo wątpliwości... Co do tego co tak właściwie czuję. Trudno określić, to taki stan zawieszenia między rzeczywistością a pustką... Myślę, że nie jest to wcale takie złe oprócz tego braku inwencji twórczej. Ale ogólnie OK. Niedługo wybieram się do Warszawy (mam nadzieję, że na dłużej niż na weekend). Zobaczę się wreszcie z moim Mistrzem... No i z kilkoma fajnymi ludźmi. Mam nadzieję, że Scarlett da się gdzieś wyciągnąć